Mama, mama, mama i buuu


Czy po każdej chorobie tak będzie? Czy nie dane jest mi pójść spokojnie do łazienki, zjeść śniadanie, a już o ugotowaniu pełnego obiadu nie wspominając?
Uroki przebytej choroby nam się ukazały… I nie tylko

Lęk separacyjny

Tak trzeba nazwać po imieniu ten stan, który obecnie przeżywamy, a który to mąci nasz spokój fizyczny i psychiczny. Lęk separacyjny był u nas do przewidzenia, nastawiałam się na niego, ale i tak mnie zaskoczył.

Przebyta choroba czyli częste noszenie na rękach, przytulanie w dzień i w nocy, śpiewanie i ogólne zapewnianie komfortu to u nas i tak normalka, w końcu zdecydowałam się na wychowanie w bliskości i tego się trzymam. Jednak nie wiedziałam co czeka nas po przebytej chorobie Rumpla. Pierwsze objawy pomyliłam z jeszcze nie doleczonym katarkiem i potrzebą złapania swobodnego oddechu. Mały budził się w nocy i od razu wstawał w łóżeczku, grymasił, a po krótkiej chwili wpadał w płacz. No to ja jednym susem do niego i na rączki. Przytulałam, usypiałam i odkładałam do łóżeczka. Z nocy na noc i z dnia na dzień zrobiło się coraz gorzej…

Teraz Rumpel nie potrafi pobyć ani chwili sam, natychmiast drepcze do moich nóg i uwiesza się nogawek. No to robię wszystko w międzyczasie. Podstawowe domowe czynności zajmują mi chyba z pięć razy więcej czasu, w domu jest brudno, obiady gotuję takie sobie. Ale dziecko mam szczęśliwe. Do momentu, w którym nie muszę udać się do toalety. Wtedy jest koszmar, zagłada ludzkości. Wiąże się to bowiem z odłożeniem mojego robaczka do łóżeczka ze względów bezpieczeństwa, ponieważ mógłby wejść na schody lub zrobić coś równie szalonego i niebezpiecznego. Słyszę wtedy z łazienki dźwięki, które można przyrównać do tortur na filmach. Poniżej macie dźwięk na dowód tego, że nie żartuję. Poważnie! Jakby go ze skóry obdzierali.

Ale wiecie co? Biegnę szybko z tego cholernego kibelka, biorę syna na ręce i noszę mojego przytulaska, uspokajam go i całuję. I dobrze mi z tym. Kocham go i jeśli tego chce i potrzebuje to dopóki mam siłę dopóty będę go nosić, przytulać i bawić się z nim cały dzień. Robię to i będę robić, bo uważam, że miłość i bliskość jest dziecku potrzebna na równi z jedzeniem i snem, a czasem nawet bardziej. Może jest powód tego stanu, bo nie uwierzę w manipulację 9 miesięcznego niemowlaka. Ta bliskość jest ważna nie tylko dla niego, dla mnie też. Więc cieszę się tym momentem kiedy jestem dla niego niezastąpioną i najważniejszą osobą na świecie, bo czas leci tak nieubłaganie szybko, że jeszcze zatęsknię za tym.

I może wyglądam czasem jak zombie, może jestem przemęczona i brzydsza niż kiedyś, mam mniej czasu dla siebie, nie oglądam tylu filmów i nie czytam tylu książek, ale moje dziecko płacze rzadko, jest kochanym radosnym urwisem a ja jestem przy nim cały czas – póki jeszcze mogę.

Chciałabym tylko żeby mój Rumpel nie zdzierał sobie gardła wołając mnie kolejny raz 🙂

You may also like

LEAVE A COMMENT

O mnie

Zofia

Kim jestem? Hmm… Jestem tysiącem osób w jednej. Jestem kobietą, żoną, mamą, córką, wnuczką, pracownikiem, kucharką, sprzątaczką, gosposią, nianią, kochanką. Jestem sobą i jestem efektem swoich rodziców.

Zblogowani

Zblogowani