Babciowe wspominki


Postanowiliśmy zostawić sprzątanie na kiedyś, spakować niezbędne rzeczy i wyruszyć w mini podróż do rodziny. Bo oczywiście najlepiej w domu, ale wśród bliskich też nam dobrze. Mały Rumpel odwiedził swoje prababcie i pochwalił się nowymi umiejętnościami…

Ja muszę zawsze wszystko zaplanować, zwłaszcza jeśli chodzi o Rumpla. Lubię niespodzianki pod warunkiem, że nie wytwarzają w moim tyłku funkcji dopalacz. Jeśli mam czas aby się spakować, przygotować i pomyśleć na spokojnie to już wiem, że podróż/wyjazd/odwiedziny będą udane. I tak też było tym razem. Spakowani, z zapasem mleka, słoiczków, z laktatorem (ręcznym jeszcze, ale już niedługo) i wszystkimi niezbędnymi akcesoriami wyruszyliśmy w rodzinne strony.

Ten weekend zaliczam do udanych 🙂

Baza noclegowa znajduje się u mojej najukochańszej mamy. Z wielu przyczyn. Tam mamy łóżeczko, dużo miejsca, wolną szafkę, wanienkę, łóżko. Ale tam jest też sama mama, która zawsze ma rano uśmiech na twarzy kiedy jesteśmy i wiem, że często tego uśmiechu jej rano brakuje bez nas. Bo samotne poranki potrafią być bardzo smutne, nostalgiczne i z wielką tęsknotą. Ale dziś nie o tym…

Mama mojej mamy, babcia Helenka – jak nazwały ją dzieci mojego brata, jest już prawie wiekową staruszką. Ma prawie 90 lat skończone. Nie jest jednak poczciwą staruszką. Ale ten post o tym też nie będzie – taki gruby temat wymaga odpowiedniej oprawy i osobnego posta 🙂 No więc moja babcia jako kobieta ze stażem prawie 90 przeżytych lat ma co wspominać. Przeżyła wojnę, wielką biedę, potańcówki których my nigdy nie doświadczymy, innych ludzi, inną mentalność i inny świat. Babcia przeżyła podkradanie jabłek, pracę u szlachty, mycie się w misce, wychodek na dworze, brak lodówki, mięso i pomarańcze tylko od święta. Przeżyła zacierki na mleku, nie znała pora, długo jedyną przyprawą była sól, przeżyła mleko prosto od krowy i całe swoje życie. Przeżyła to wszystko i jeszcze więcej. Tak! Całe swoje życie. A jedynym manifestem jej istnienia są wspomnienia i kilka pamiątek. Dosłownie kilka i to raczej z późniejszych lat. Kilka starych fotografii, to wszystko co pokazuje, że świat kiedyś był zupełnie inny.

Jako dziecko uwielbiałam jak babcia opowiadała mi bajki. Nieco starsza pytałam zawsze babcie o wspomnienia z dawnych lat. Babcia Helenka niechętnie opowiadała o swoim życiu, babcia Janka nieco więcej, ale i tak chyba byłam za młoda by przyswoić te cenne opowieści. Większość sama pamiętam jak przez mgłę…

Dziś jednak babcia Helenka uraczyła mnie wspomnieniami ze swoich młodzieńczych lat. Opowiadała nieco niezgrabnie, nie pamiętała wszystkich szczegółów, ale opowiadała swoją historię z niesamowitym zaangażowaniem i przekonaniem. Przekonaniem, że to zapiski z jej młodości, z jej życia, przeżyte, prawdziwe. No więc dziś dowiedziałam się, że moja babcia podczas końca wojny została postrzelona. Postrzelona! prosto w kość obojczykową, z karabinu, przez rosyjskiego żołnierza. Ta bardzo okrojona historia nie dawała mi spokoju więc skonsultowałam ją z osobą, która jako jedna z trzech mogła potwierdzić lub zaprzeczyć. Moja mama – najstarsza z trzech sióstr stwierdziła, że jak długo żyje nigdy nie słyszała, żeby babcia została postrzelona. 🙂 Chyba ktoś tu kłamie… No i naszła mnie refleksja, że warto utrwalać na bieżąco to co chcemy z naszego życia kiedyś zapamiętać, bo jak się okazuje starość płata figle na pamięci. Przy okazji zachęcam Was serdecznie do obejrzenia całego wykładu na temat fałszowania wspomnień, który jest jednym z wielu fantastycznych materiałów na TEDzie. FAŁSZYWE WSPOMNIENIA by Elizabeth Loftus.

Nie zrozumcie mnie źle! Ani się z babci nie śmieję, ani nie mam jej za złe tych opowieści. Po prostu teraz wiem jak bardzo pamięć może płatać figle, a jak ważne może być to co chcemy przekazać…

Tak więc postanowiłam notować wszystko co dla mnie ważne jak najczęściej, póki mój mózg nie płata mi figli, póki jeszcze pamiętam szczegóły. Dlatego dziś pochwalę się Wam, że Rumpel na wyjeździe był małym kochanym, cudownym synem, wnuczkiem i prawnuczkiem. Nie płakał, pięknie przespał obydwie nocki, pochwalił się nowymi umiejętnościami i rozbawił obydwie babcie, dziadka i dwie prababcie tak jak to tylko on potrafi. Zjadł całą piętkę z domowego chleba, pił z kubka niekapka, pogłaskał prababcię Helenkę po włosach, robił brawo, papa, śmiał się i gaworzył, wołał am, a na deser, na sam koniec pochwalę Wam się dwoma ogromnie ważnymi dla mnie rumplowymi postępami. Po pierwsze zaczął samodzielnie przez zapomnienie robić po dwa trzy kroczki, ale póki co zbyt mu się spieszy więc pada na kolana i raczkiem zasuwa po podłodze, po drugie nareszcie po wielu tygodniach prób i starań zjadł ugotowaną specjalnie dla niego, domową zupkę. Co prawda musiałam ją zagęścić manną tak, że łyżka stała, ale ZJADŁ!!!

A żeby koniec weekendu zwieńczyć całkiem pozytywnie poszalał w kąpieli, dał się ubrać w piżamkę, grzecznie zjadł swoją kolację czyli kaszkę i sam całkowicie sam usnął spokojnie przytulony do kocyka.

Moje dziecko dorasta 🙂

You may also like

Jeden komentarz

  • Daria
    22 marca 2015 at 20:21

    Cóż Starszyzna potrafi zdziałać z bomblowością..

LEAVE A COMMENT

O mnie

Zofia

Kim jestem? Hmm… Jestem tysiącem osób w jednej. Jestem kobietą, żoną, mamą, córką, wnuczką, pracownikiem, kucharką, sprzątaczką, gosposią, nianią, kochanką. Jestem sobą i jestem efektem swoich rodziców.

Zblogowani

Zblogowani