Aktywna mama


Łatwo po ciąży powiedzieć, że nie mam czasu, nie mam siły lub najzwyczajniej w świecie mi się nie chce. W końcu życie się zmieniło, priorytety są inne, dziecko jest w centrum uwagi. Często nie przeszkadzają nieuczesane włosy, dres na dupie i majty, które z atrakcyjnością mają tyle wspólnego co niebo z ziemią. No i co?

No i nic! Trzeba spiąć pośladki i się za siebie zabrać.

Przyznam szczerze, że bardzo dużo zmian toleruję, bo jestem wygodna. Wiele rzeczy akceptuję ja i partner bez problemów, bo właściwie przed ciążą też tak było. No więc nie ukrywam, że nie biegam po domu w mini i obcisłym topie, nie sypiam w jedwabnej koszulce nocnej ani nie noszę stringów nacodzień. Nie zawsze mam pełen makijaż, fryzura też nie wygląda jak prosto od fryzjera, a lakieru na paznokciach nie miałam od dwóch lat. Natomiast po kilkunastu tygodniach od porodu dotarło do mnie, że są rzeczy których akceptować nie zamierzam.

Muszę o dwóch rzeczach powiedzieć na początek. Po pierwsze przed ciążą uwielbiałam ćwiczyć, miałam mnóstwo zajęć, które wywoływały uśmiech na mojej twarzy i kilka razy w tygodniu w taki właśnie sposób się relaksowałam. Po drugie i chyba ważniejsze, będzie mi się bardzo łatwo mówiło o dbałości o sylwetkę, bo jestem jedną z nielicznych szczęściar, które w ciąży nie przytyły ani kilograma. Nie mówię tu o ciążowych obowiązkowych kilogramach, ale o tym, że jadłam normalnie, a nawet więcej, nie byłam aktywna, a jednak nie przytyłam ani trochę. Stojąc w 8 miesiącu ciąży plecami do kogoś można było nie zauważyć, że jestem w ciąży. Haha – już widzę te ognie w oczach wszystkich, które nie miały tyle szczęścia. No wybaczcie, taka już moja fizjologia 🙂 Łatwo się zatem można domyślić, że po ciąży, co więcej, już w połogu wróciłam do figury sprzed.

A teraz to o czym faktycznie miał być ten tekst. Pisałam Wam niedawno, że zajmuję się Rumplem około 22 godziny na dobę. Bo te pozostałe dwie czasami mam możliwość spędzić nie tylko na domowych pracach, ale na działaniach tylko i wyłącznie dla siebie, sprawiających mi radość i wpływajacych pozytywnie na moje zdrowie, kondycję i figurę. Otóż minimum dwa razy w tygodniu staram się ćwiczyć. A co ćwiczę, co lubię i jak wyglądam? A no włąśnie to i tak:

  1. Body ball
    Zajęcia z wykorzystaniem piłek – mniejszych o średnicy ok. 25 cm i większych o średnicy nawet 60-70 cm. Uwielbiam zabawy z piłkami. Sekwencje ćwiczeń są dynamiczne, możliwości jest mnóstwo i każde zajecia są atrakcyjne. Dzięki wykorzystaniu piłki ćwiczymy nie tylko mięśnie, ale takze koncentrację i równowagę. Bardzo lubię układy, w których niezależny ruch wykonuje się dolnymi i górnymi partiami ciała – to wymaga wielkiego skupienia i rozwija wyobraźnię. Ćwiczę nie tylko ciało, ale również umysł.
  2. Zumba
    Moja najmłodsza pasja. Namówiła mnie kochana kuzynka – Gosia (haha, nie lubi jak tak do niej mówię). Nie jestem tu oryginalna, bo jest to ogólnoświatowy trend i wszyscy tańczą zumbę. Te zajęcia wymagały ode mnie przede wszystkim samoakceptacji i samokrytyki, bo nie ukrywam, że nie wyglądam na nich nawet w ćwierci tak seksi jak prowadząca, ale od czegoś trzeba zacząć. Mam tutaj akurat kilka hitów dźwiękowych, przy których dupka sama się rusza, nawet jak kroki się mylą.https://www.youtube.com/watch?v=Z1FTYTRHowg

    https://www.youtube.com/watch?v=PDsdKrKohH0
  3. Pilates
    Ćwiczenia rozciągające, ujędrniające całe ciało. Można na nich zadbać zwłaszcza o kręgosłup. Ostatnio odkryłam Pilates Power – intensywne zajęcia z wykorzystaniem dodatkowych sprzętów wspomagających całe ćwiczenia. Piłki, taśmy i dużo równowagi.
  4. Shape & Stretching
    Ogólnorozwojowe układy zmierzające do ogólnej poprawy kondycji i elastyczności ciała. Najpierw rozgrzewka i trening z ciężarkami lub innych dodatkowych akcesoriów wspomagają pracę nad całą sylwetką. Po kształtowaniu sylwetki następuje etap rozciągania i wprowadzania równowagi między ciałem a umysłem.
  5. Joga
    Przed ciążą moje ukochane zajęcia. Obecnie w moim klubie fitness nie są prowadzone zajęcia z jogi, więc muszę się zadowolić kilkoma pozycjami z jogi wykorzystywanymi w innych treningach. Byłam co prawda na poziomie początkującego, ale zdecydowanie chcę więcej. Pies z głową w dole zrobiony prawidłowo angażuje tyle mięśni, że nie jestem w stanie Wam nawet podać ile.
  6. TBW – Total Body Workout
    Ogólnorozwojowe zajęcia rozwijające wszystkie partie ciała. Kształtujemy całą sylwetkę, a do ćwiczeń można wykorzystać wszystkie sprzęty, z reguły układy choreograficzne są proste i łatwo się wdrożyć.

Dodam, że jest mnóstwo zajęć, mają różne nazwy i każdy z pewnością może znaleźć coś dla siebie. Ja uwielbiam fitness i jest on dla mnie najlepszą formą relaksu, odpoczynku i poczucia, że robię coś dla swojej przyjemności. Można wybrać jednak z całego wachlarza zajęć np. pływanie, bieganie, rolki, rower. Co kto chce.

Polecam każdemu chociaż spróbować i odnaleźć zajęcia, aktywności fizyczne, które sprawią Wam radość. Bo to jest esencja tych działań. Mają dawać radość. Nie muszę mieć pośladków ze stali, brzucha płaskiego jak deska i ud bez śladu cellulitu. Chcę natomiast przyjść do domu przyjemnie zmęczona i zrelaksowana.

Wiem, że w wielu miastach są prowadzone zajęcia dla mam z dziećmi. Można zabrać swojego brzdąca i zaangażować w trening – np. wykorzystać jak ciężarek. Ja znalazłam takie filmiki instruktażowe, ale niestety mój Rumpel nie chciał współpracować, więc niejako jestem skazana na zajęcia bez niego 🙂

Największym plusem ćwiczeń jest dla mnie zadowolenie z samej siebie, uśmiech męża, możliwość odpoczynku i poczucie, że nie jestem całkowitym kocmołuchem. Bo jak już poćwiczę to wypada się wykąpać, a potem włosy już ułożyć, no dobra jak już tak dobrze mi idzie to nakładam wszelkie balsamy na wszystkie możliwe części ciała, a że jest to jednak wyjście do ludzi to i depilacja jest regularna. Odczuwam wiele pozytywnych aspektów z ćwiczenia i napędzają mnie one dalej. Takie perpetum mobile 🙂

A teraz druga strona medalu – jak któraś nie chce, nie może, jest w połogu albo ma problemy zdrowotne to oczywiście, że nie będzie się zajeżdżać z ćwiczeniami. Nie mam też absolutnie nic przeciwko ciału po ciąży. Wiem jakie zmiany w nim zachodzą, wiem jak ciężko się z nimi walczy, wiem, że prawdziwa kobieta nie wygląda jak z okładki Vogue’a i nie pójdzie na wybieg 6 tygodni po porodzie. I tak jak wiele z Was, widziałam wspaniałe zdjęcia kobiet po porodzie, uważam, że są normalne. Po prostu normalne. Nie są brzydkie, odrażające ani niewyobrażalne. Dla mnie są naturalne, są częścią macierzyństwa, o której nie mówi się na każdym spotkaniu towarzyskim. Ale można mówić, można pokazać, można zrozumieć. Natomiast chcę Wam wszystkim powiedzieć, że te zdjęcia wcale nie oznaczają, że te kobiety zostały oszpecone, a co więcej na pewno nie na zawsze. Ciało nasze zostało przygotowane do wydania na świat potomstwa, więc i też do tego aby się zregenerować – a to czy mu pomożemy, zależy już tylko od nas 🙂

You may also like

LEAVE A COMMENT

O mnie

Zofia

Kim jestem? Hmm… Jestem tysiącem osób w jednej. Jestem kobietą, żoną, mamą, córką, wnuczką, pracownikiem, kucharką, sprzątaczką, gosposią, nianią, kochanką. Jestem sobą i jestem efektem swoich rodziców.

Zblogowani

Zblogowani