Kącik zabaw – czyli co robimy gdy się bawimy


Mieszkanie mamy dwa razy większe od wynajmowanego. To fakt. Bałagan też mamy dwa razy większy, to też fakt! Bałagan tworzy się codziennie, wieczorem go sprzątamy, a rano znów się tworzy. I wiecie co? Lubię ten bałagan, fajny jest. Przede wszystkim jednak, nasz bałagan jest przydatny. Chcecie wiedzieć dlaczego?

Długo myślałam o tym wpisie. Właściwie jego zalążki powstały w mojej głowie jeszcze kiedy byłam w ciąży i natknęłam się na fajny artykuł w gazecie dla przyszłych mam. Niedawno odszukałam wydanie internetowe tego tekstu. Nie jest to oczywiście moim ostatecznym wyznacznikiem kierunku wychowywania, ale małą inspiracją. Postanowiłam bowiem wychowywać moje dziecko twórczo, kreatywnie, na mądrego i rozsądnego dorosłego człowieka, na cudownego, wspaniałego, męskiego i myślącego po swojemu fajnego chłopa! Ogólnie to przecież wychowam ideał bo to moje dziecko, moje geny (mam nadzieję, że wyczuwacie w tym momencie nutkę, taką delikatną nutkę złośliwości i delikatny uśmiech pod nosem). Postanowiłam, co oczywiście wcale nie gwarantuje mi efektu, ale podejmuję starania. Matka wariatka ktoś może pomyśleć, ale…

Takie było moje postanowienie, że do momentu kiedy jestem w domu z dzieckiem na „urlopie macierzyńskim” (wszystkie dobrze wiemy, że to nie jest nawet zbliżone do urlopu!) daję mu tyle czasu i uwagi ile tylko jestem w stanie i tyle ile on potrzebuje. I tak też czynię. Wiąże się to z tym, że Rumpel spędza ze mną prawie cały swój czas o czym już pisałam. To z kolei wpływa na to jak Rumpel spędza swój czas… I tu moje matczyne wywody będą miały miejsce…

Zatem skoro Rumpel ma być wychowany na kreatywnego młodego człowieka postanowiłam, że wcale nie musi bawić się zabawkami w rozumieniu komercyjnym tego słowa. Teraz wszyscy producenci zabawek mnie znielubili, a mamy pukają się w głowę. A może jednak nie? Niech w tym momencie nikt mnie źle nie zrozumie! Rumpel ma cały kąt zabawek. Scratch that! Rumpel ma pół pokoju zabawek i ciągle pojawiają się nowe!! Część dostaliśmy i ciągle dostajemy, gryzaki i kilka pierdołek sama kupiłam. A właściwie po rozejrzeniu się po pokoju stwierdzam, że Rumpel ma pierdylion zabawek. I to jest fajne. Ma duży wybór, ma zabawki edukacyjne, dźwiękowe (wszyscy je uwielbiamy nieprawdaż?), ruchome, składające się z elementów, małe, duże, kolorowe, pluszowe, twarde i jakie tylko chcecie. Ale…

Po tak intensywnych wywodach mogę Wam teraz opowiedzieć bajkę. Bajkę jak kot palił fajkę… No więc dawno, dawno temu, za siedmioma górami, za siedmioma lasami żyła sobie księżniczka. Wróć! To nie tak leciało! Miejsce kryminału: Opole, czas akcji: czasy obecne, główny bohater: napisałabym diabełek wcielony, ale mi nie wypada więc nazwijmy go po imieniu: Rumpel. Bajka jest to o tym jak Rumpel czas wolny spędza, a że cały jego czas jest czasem wolnym to bajka dotyczy dnia powszedniego i każdego dnia. Jak już wiecie Rumplowi zabawek nie brakuje, ale dzień z zabawkowych wycieczek Rumpla po mieszkaniu wygląda mniej więcej tak:

Przez grzeczność nie będę rozpoczynać harmonogramu dnia od nocnych pobudek, bo ostatnio są one tylko karmieniem powodowane, więc:

6:30 otwieram jedno oko i sprawdzam czy słuch mnie nie zawodzi i Rumpel radośnie popiskuje w łóżeczku. Na co najczęściej wita mnie szeroki od ucha do ucha uśmiech, szczerzące małe białe ząbki i wesołe dźwięki sugerujący, że mój czas snu już się skończył i pora wygrzebać się z ciepłych pieleszy. Jak mam szczęście to pielucha jeszcze nie eksploduje i wtedy biorę Rumpla jeszcze na chociaż 15 minut do łóżka. Jak mam mniej szczęścia to najpierw się przebieramy, a jak mam duże szczęście to wstaje mąż i przebiera po czym i tak bierzemy Rumpla do łóżka. W zależności od małego humorku w małym ciele albo się przytulamy (co jest zbawieniem, bo mogę zamknąć oczy jeszcze na 128 sekund) albo bawimy. Zabawy są różne – od edukacyjnych aż po te bardzo okrutne. O tak Rumpel torturuje już od rana! Ale na szczęście nie mnie HAHA. Najczęściej na dzień dobry mąż dostaje radosnego plaszczaka w twarz i palce kolejno w jedno oko, nos – tu z przyjemnym zadzieraniem i wciskaniem pazurka jak daleko się da i drugie oko. I to jest ta edukacja, bo Rumpel chce żeby mu mówić OKO, NOS, OKO, nie Rumpel to nie jest oko to jest czoło, zęby, usta, włosy (ała moje włosy)… Oczywiście każdego dnia Rumpel odkrywa, że części ciała jest więcej i tym sposobem podrapane już mamy nie tylko nosy, ale też inne takie tam. Ulubionym jednak punktem na ciele dla Rumpla jest – haha a właśnie, że nie cycuś. Rumpel jest bezgranicznie zakochany w gołym pępku. Potrafi w nim grzebać nawet kilka minut.

Bywają jednak poranki kiedy Rumpel od razu daje czadu i nie chce ani chwili się przytulać, wsadzać paluszków w oko ani w pępek. Wtedy zamykamy drzwi sypialni i stawiamy Rumpla na podłogę z myślą a rób co chcesz! Ja oczywiście przełączam sie wtedy w tryb czuwania i tylko kilka do kilkunastu minut wytrzymuję leżąc w łóżku. A w tym czasie Rumpel co robi? Same ciekawe rzeczy… Pierwszym obiektem są zawsze szuflady w komodzie. Doszedł do takiej wprawy i ma tyle siły, że jednej szuflady już się pozbył. Wyrwał żywcem! I żeby nie było… szuflada miała zabezpieczenia, ale mam małego Hulka w domu i poradził sobie z zabezpieczeniem siłowo. Urwało się całe i już. A nie było kiepskiej jakości. Z szuflad najchętniej wyciąga pampersy, więc musiałam założyć podwójne zabezpieczenia na tę szufladę. Póki co wytrzymuje. Ale zaraz obok w półce jest pudełeczko ze skarpetkami. Ono cieszy się takim zainteresowaniem, że przestałam je nawet chować. Rumpel potrafi bawić się swoimi skarpetkami dobre 15 minut (z przerwami na przytulańca i włożenie palca w oko). Wyjmuje je z pudełeczka, wkłada z powrotem według swoich reguł (o tak, zauważyłam, że nie wkłada byle jak, wybiera kolejność wrzucanych skarpet), znowu wyjmuje. Wyrzuca wszystkie, wkłada, wyjmuje, zakłada pudełko na głowę, wkłada, wyjmuje, rzuca pudełkiem. I tak się bawi. Jak mu się nudzi to daje znać, wstaję wtedy i idziemy się ogarniać. Śniadanie kiedyś muszę zjeść, zęby umyć i takie tam…

A po porannych czułościach, śniadanku i mniej interesujących czynnościach przychodzi pora na prawdziwą zabawę. Każdy dzień jest nieco inny, ale to co Rumpel wyprawia powiela się prawie codziennie. W pokoju bawimy się z Rumplem różnymi zabawkami. O zabawkach jednak postanowiłam napisać Wam w osobnym poście. W większości jednak dużo z Rumpelkiem rozmawiam, opowiadam mu co jest co, pokazuję i nazywam kolory, zwierzęta, kształty. Ale co Rumpel robi najczęściej?! A no oczywiście wszystko to czego nie powinien, chwyta to co nie jest do zabawy i ma przy tym zawsze tak rozbrajający uśmiech, że nie mam siły z nim walczyć. Do momentu kiedy jesteśmy w domu i nie wychodzimy na spacer, a nie jest akurat pora drzemki to hulaj dusza piekła nie ma, dziki zachód i te sprawy. Bo najczęściej wygląda to tak, że mam w domu:

  • czarodzieja,
  • alpinistę,
  • inspektora sanitarnego,
  • ogrodnika,
  • kuriera,
  • konserwatora powierzchni płaskich,
  • jednoosobową ekipę remontową,

a czasami jeszcze:

  • piosenkarza,
  • kosmetyczkę,
  • komika,
  • ciekawskiego George’a,
  • a nawet małego złodziejaszka.

Czy ktoś domyśla się już co oznacza każdy z tych zawodów? Jeśli nie to popatrzcie na zdjęcia:

Rumpel odkurza mieszkanie

Rumpel odkurza mieszkanie

A teraz zrobię porządek z kablem

A teraz zrobię porządek z kablem

Włącz, wyłącz, włącz...

Włącz, wyłącz, włącz…

Schowam się w pudło na ubrania, tu mnie nikt nie znajdzie

Schowam się w pudło na ubrania, tu mnie nikt nie znajdzie

Jestem Królem, noś mnie!

Jestem Królem, noś mnie!

Dokręcę te srubki

Dokręcę te śrubki

Albo jednak rozkręcę to krzesełko

Albo jednak rozkręcę to krzesełko

Wspinaczka na stolik do kawy

Wspinaczka na stolik do kawy

Naprawiamy coś tam razem z tatusiem

Naprawiamy coś tam razem z tatusiem

A Wasze dzieciaczki jak się bawią i czym?

My zdjęć mamy mało, a jak już są to widzicie jakość. Młody jest szybszy niż błyskawica…

 

 

 

You may also like

4 komentarze

  • Kasia_Z
    31 października 2015 at 16:19

    O tak! Wszystko co nie jest zabawką jest ganiealne! Zwłaszcza w kuchni. 😛 nowe zabawki też są fajne – a już na pewno najlepsze są od nich kartoniki 😀 Kreatywnośc górą 😛 Ze wszystkiego zrobimy zabawkę 😛

    • Zofia Anlauf
      4 listopada 2015 at 21:00

      Ojj kuchnia to królestwo! Gary, miski, łyżki i takie tam! Kraina cudowna i bezkresnej zabawy…na kafelkach 🙂

  • momenty z życia
    2 listopada 2015 at 21:11

    U nas jest podobnie, co mąż zaczyna robić Kacperek pomaga 😀

    • Zofia Anlauf
      4 listopada 2015 at 20:59

      Mali majsterkowicze 🙂 to piękny widok 🙂

Skomentuj Kasia_Z Anuluj pisanie odpowiedzi

O mnie

Zofia

Kim jestem? Hmm… Jestem tysiącem osób w jednej. Jestem kobietą, żoną, mamą, córką, wnuczką, pracownikiem, kucharką, sprzątaczką, gosposią, nianią, kochanką. Jestem sobą i jestem efektem swoich rodziców.

Zblogowani

Zblogowani