I co? Ciężko Ci, dajesz radę?


Dziś o tym czym jest macierzyństwo i jak je postrzegają postronne osoby, często nawet bliscy, którzy sami wychowali już gromadkę i może nie pamiętają albo pamiętają jak to było z tymi robaczkami. Zalety i wady, plusy i minusy, to co się zyskało a czego już nie będzie i o tym jak nie dostać szału po kolejnym głupim pytaniu…

Często słyszę pytania w stylu i jak dajesz radę? jak Ci idzie jako mamie? Jak Ci się podoba macierzyństwo? Ciężko, co? Zmęczona? Nie wiem które jest moim ulubionym. Za to wiem, że często widzę zaskoczoną minę rozmówcy kiedy odpowiadam tak jak odpowiadam.

Macierzyństwo – wyrok, zbrodnia na wolności, portfelu i fajnym seksie. Milion dodatkowych obowiązków, konieczne obiadki, przebieranie śmierdzącej kupy, pranie ogromnych ilości ubranek i dla wytrwałych również prasowanie wszystkiego, zgarbiona pozycja przez minimum dwa lata, wory pod oczami. Dla niektórych jeszcze więcej wyzwań w stylu – brak alkoholu i papierosów, brak imprez, brak całonocnych szaleństw, łóżka do spania, a nie kurczenia się na skrawku tuż nad krawędzią. No i co tam jeszcze? Hmm nie wiem sama.

Aha – już wiem, moje ulubione – no przecież tyle poświęciłam i poświęcam każdego dnia. WTF!! Gówno prawda. Przepraszam, ale to jest największy bullshit jaki słyszę, bo sama go nigdy nie mówię. Ja tak nie mówię i nigdy nie powiem, a wiecie dlaczego?

Bo ja niczego nie poświęcam, nie żałuję, nie jestem ujarzmiona przez dziecko i obowiązki. Wiem, że o podobnych wywodach już było (ŻAŁUJĘ.), ale dziś trochę z innej beczki. Zdarza mi się oczywiście, że jestem zmęczona, niewyspana, że mam więcej do zrobienia niż wolnego czasu (czytaj czasu kiedy mój Rumpel śpi) lub nie mam weny do gotowania obiadu. Ale nigdy i mówię tu never ever nie powiedziałabym, że się poświęcam dla dziecka czy dla rodziny. To, co robię, jak robię i kiedy robię jest całkowicie moim wyborem i świadomą decyzją. Nie podjęłam jej pochopnie, nie mam wątpliwości czy tak chciałam, nie potrzebuję, aby ktoś mi współczuł i nie muszę się nad sobą użalać. Nie jest mi źle. Wręcz przeciwnie. Jestem szczęśliwa.

Każda godzina spędzona z moim dzieckiem jest dla mnie przyjemna. Uwielbiam tego małego człowieka i choć na początku nie rozumieliśmy się tak do końca, to teraz każdy dzień jest lepszy od poprzedniego, a wszystko co możemy razem robić jest fajne. Nie płaczę nad bolącym kręgosłupem, bo uwielbiam nosić na rękach mojego Rumpla, chciałabym nawet częściej to robić, ale mój syn już pokazuje coraz większą niezależność. Kiedy chce się przytulać i ponosić korzystam więc z tych chwil i czerpię z nich niesamowitą radość. Może nawet nie powinnam się przyznawać, że często cieszę się kiedy synek już marudny zaczyna postękiwać i popłakiwać i szlochać, bo mogę go bez ograniczeń tulić i tulić i całować. Nie użalam się też nad sobą kiedy spędzamy długie godziny na zabawie, kiedy siedzę razem z nim na podłodze, po raz setny, tysięczny i milionowy powtarzam, że to jest żółte kółeczko, a to zielone, butów się nie je, kabli nie gryzie, a to jest kwadracik. Wszystko to sprawia mi radość. Nie przeszkadza mi, ze wieszanie prania zajmuje czasami godzinę, a jakimś cudem i tak połowa nie jest jeszcze powieszona. Przede wszystkim nie uważam, ze dziecko przeszkadza mi w codziennych pracach i czynnościach, one po prostu nabrały dla mnie innego, nowego wymiaru. Abstrakcja, co? Cieszę się, że mogę no i właśnie – jak to nazwać – poświęcić czas mojemu dziecku? Nie, bo ja niczego nie poświęcam. Daję mu ten czas z własnej, nieprzymuszonej woli, nie jest to żadne poświęcenie z mojej strony. No więc cieszę się i świadomie wybrałam taką ścieżkę dla siebie, dla niego, dla nas – spędzam czas z moim dzieckiem, jestem kurą domową (żart), jestem z moim synkiem 22 godziny/dobę i dobrze mi z tym. A dlaczego 22 godziny – o tym w innym poście – co robię, kiedy nic nie robię z Rumplem 🙂

 

A Wy jak odbieracie macierzyństwo? Bo to, że ja tak odbieram te pierwsze 11 miesięcy, to wcale nie oznacza, że każdy tak ma, że to jest jedyny właściwy sposób. Jak to jest u Was? Poświęcacie się?

You may also like

4 komentarze

  • Mama na Tropie
    22 marca 2015 at 22:01

    Dobre 🙂 dawno nic mi nie pokazało innej strony czegoś jak ten wpis 🙂 Pozdrawiam

  • Polishgirlolga.pl
    28 marca 2015 at 10:16

    Oj tak! Ja ciągle słyszę, że się tak poświęcam dla Karoliny. Po co ja odciągam to mleko, przecież życia przez to nie mam itp. itd. I wszyscy się dziwią, że dla mnie to nie jest poświęcenie a mój świadomy wybór. Ludzie tego nie rozumieją, a ja chcę dać dziecku wszystko co najlepsze!

    Spędzanie czasu z dzieckiem to nie jest poświęcenie, to jest przyjemność. Gdybym mogła i gdyby było mnie na to stać to zostałabym w domu dzieckiem i przeznaczyłabym cały czas wolny na spędzanie go z Karoliną.

    • Zofia Anlauf
      28 marca 2015 at 20:33

      Olu ja też im więcej czasu spędzam z Rumplem, tym mam ochotę na jeszcze więcej. Taki cukierek bez końca 😉

  • GreyMagpie
    3 kwietnia 2015 at 16:55

    Moje macierzyństwo określiła bym w dwóch słowach: Przygoda życia ♡
    Są momenty trudne, ale tych pięknych znacznie więcej 😉

Skomentuj GreyMagpie Anuluj pisanie odpowiedzi

O mnie

Zofia

Kim jestem? Hmm… Jestem tysiącem osób w jednej. Jestem kobietą, żoną, mamą, córką, wnuczką, pracownikiem, kucharką, sprzątaczką, gosposią, nianią, kochanką. Jestem sobą i jestem efektem swoich rodziców.

Zblogowani

Zblogowani